Tytuł szwedzki: Mannen som sökte sin skugga
Autor: David Lagencratz
Tłumacz: Marcin Lubus
Korekta: Maciej Korbasiński
Adaptacja okładki: Magda Kuc
Wydawnictwo szwedzkie: Norstedts Agency
Wydawnictwo polskie: Czarna owca
Jest niewiele rzeczy, do których mogę się przyznać, że żałuję ich bardzo mocno. Jedną z takich rzeczy jest to, że poznałam twórczość Stiega Larssona tak późno. Saga „Millenium” skradła moje serce od razu, od pierwszego tomu, i nie puściła. Jak zaczęłam czytać, nie umiałam przestać do rana. Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam więc po „Co nas nie zabije”, napisane przez Davida Lagencratza, mając nadzieję, że jego książki będą chociaż w połowie tak dobre, jak oryginał. Jego drugi tom kupiłam jeszcze w przedsprzedaży, wiedząc, że wyprzedzi wszystkie inne książki w kolejce do przeczytania.
„To oczywiście był wielki skandal, że
Lisbeth Salander się tu znalazła i że
w ogóle trafiła do więzienia.”
Lisbeth Salander po wydarzeniach kończących czwarty tom, ląduje w więzieniu dla kobiet, będąc pod specjalną ochroną. Zbliża się koniec jej odsiadki – i w zasadzie można by spodziewać się, że akcja zacznie się toczyć, gdy administracja więzienia pozbędzie się tylko czysto teoretycznie niekłopotliwego więźnia. Jednakże okazało się to być błędnym rozumowaniem – niespodziewana wizyta Holgera Palmgrena powoduje, że główna bohaterka zaczyna po raz kolejny doszukiwać się w swojej przeszłości licznych nieprawidłowości i tajemnic. Wciąga w to swojego przyjaciela, Michaela Bloomkvista – dziennikarza, który stawia sobie za cel wyciągnięcie na światło dzienne brudów szwedzkiego społeczeństwa.
„- Wolałbym uniknąć łamania prawa – powiedział.
- Byłoby trochę szkoda, gdybyśmy oboje tu wylądowali.
- Ty musiałbyś pewnie się zadowolić więzieniem
dla mężczyzn, Mikael.”
W tle poznajemy losy Farii Kazi, kobiety prześladowanej przez mężczyzn ze swojej rodziny i jej ukochanego, który rzekomo popełnił samobójstwo. Lisbeth zaczyna jej bronić i poleca swojej adwokat – Annice Giannini. Spotykamy też Leo Mannheimera, którego życie odbiega od ideału – głównie dlatego, że czuje, że w jego życiu kogoś brakuje. Czarnymi charakterami są bracia wyżej wymienionej Farii i Benito, która zmieniła swoje imię na cześć włoskiego dyktatora. Losy postaci, które pojawiły się dopiero w „Mężczyźnie, który gonił swój cień”, oraz we wcześniejszych czterech częściach, doprowadzają do kolejnych wyjaśnień wydarzeń sprzed lat.
„- Okej – odparł. – Zrób, jak uważasz.
- Dasz radę zacząć jeszcze raz?
- Dam radę.
- Dobrze.”
Co sądzę o nowej książce z uwielbianej na całym świecie serii „Millenium”? Warto było przeczytać, by wyrobić sobie swoje zdanie, natomiast książka nie porwała mnie swoją fabułą. Do połowy miałam nadzieję, że akcja rozwinie się w sposób mnie satysfakcjonujący, kiedy jednak pojawiły się retrospekcje, do złudzenia przypominające te z sagi kryminalnej Camilli Lackberg o Fjallbace, straciłam serce dla całej powieści. Lisbeth nie jest tak charakterna, jak w poprzednich częściach, Mikael z byłego kochanka głównej bohaterki powoli zmienia się w jej ojca, w dodatku (nie jestem pewna dlaczego) wzmianka o tym, że urósł mu brzuch, spowodowała we mnie duży niesmak, w dodatku wciąż ma ogromną słabość do rozwiedzionej już kochanki z przeszłości, choć dla postaci Blomkvista wykreowanej przez Larssona, jedyną kobietą, która miała swoje stałe miejsce w jego życiu, była Erika, współwłaścicielka ich gazety. Temat działalności Mikaela i artykułu, który po raz kolejny miał wstrząsnąć Szwecją, został zmarginalizowany właściwie do jednego rozdziału, co w porównaniu do poprzednich części, było dla mnie sporym zgrzytem. Najbardziej uderzyła mnie Lisbeth w garniturze. Lisbeth, którą poznaliśmy, chcąc oddać cześć swojemu bliskiemu przyjacielowi, który jako jeden z niewielu, akceptował ją taka, jaką jest, nie ubrałaby garnituru. Wręcz przeciwnie – podkreśliłaby swoją niezależność i indywidualność strojem, makijażem i fryzurą. Mimo tego, książkę polecam, z jednym zastrzeżeniem – że w następnych częściach rozwinięte tematy zostaną pociągnięte i wyjaśnione. „Mężczyzna, który gonił swój cień” okazał się wart zainwestowanego w niego czasu, mimo wielu rzeczy, które sprawiły mi smutek w kontekście twórczości Stiega Larssona, który moim zdaniem widziałby zupełnie inaczej losy pewnych postaci.
„Skinęli sobie głowami. To miało być niezwykle
gorące i ciężkie lato. Michael Blomkvist postanowił pójść
na spacer, zanim rzuci się w nowy temat.”
Po Twojej opinii o tej serii na pewno przeczytam te książki ! ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie dorównała swoim poprzedniczkom, chociaż tak często się zdarza niestety. Tak, czy inaczej, na pewno warto było ją przeczytać. Bardzo możliwe, że Autor trylogii widziałby kwestie, o których mówisz zupełnie inaczej. Ja niestety nie czytałam tej głośnej trylogii i chyba za wcześnie obejrzałam film, choć prawie wcale go nie pamiętam, a skoro tak rekomendujesz to może właśnie Larsson zaspokoiłby moje wygórowane kryminalne oczekiwania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cass z Cozy Universe
Koniecznie polecam! Larsson jest klasą samą w sobie, oprócz niego jest tylko jeden słuszny szwedzki autor kryminałów, który również nie żyje (ku mojemu wielkiemu smutkowi). Na temat filmu nie mogę się wypowiedzieć, bo go nie widziałam - wiem za to, że Szwedzi też mają swoją adaptację, chyba w postaci serialu :) jak przeczytasz, koniecznie daj znać, uwielbiam wiedzieć, że ktoś kocha Larssona i jego książki tak bardzo jak ja :)
UsuńPozdrawiam! :)